Antoni Kostka
Przesłanie na koniec roku
Koniec Roku. Kolejnego roku postępującej katastrofy klimatycznej, wycinek drzew w miastach pod pretekstami „rewitalizacji”, „bezpieczeństwa”, choć naprawdę motywowanych mylnym utożsamianiem wszechobecności polbruku z nowoczesnością i postępem. Kolejny rok prostowania rzek za unijne pieniądze (a potem za te same pieniądze budowania małej retencji); kolejny rok znikomego postępu w poprawie jakości powietrza.
I kolejny rok uzależniania się od węgla (i to rosyjskiego), czy też wreszcie rok postępującego afrykańskiego pomoru świń. Przy tym ostatnim warto się na chwilę zatrzymać: już niedługo myśliwi uzbrojeni w strzelby z tłumikami będą mogli strzelać do dzików nawet w miastach, bo tak mówi przegłosowana właśnie w Sejmie ustawa. To nic, że naukowcy wskazują na to, że główne powody rozprzestrzeniania ASF leżą zupełnie gdzie indziej, bo jest to brak bioasekuracji i rozwlekanie chorób właśnie przez myśliwych. Ale nauki się nie słucha, bo nie tego oczekują wyborcy, zresztą nie tylko w tej sprawie. Czy zyska popularność polityk, który będzie napominał drobnych rolników, żeby myli gumiaki przed wejściem do chlewu? To była by przykra prawda, a takiej się nie mówi. Nie, nie tego oczekują wyborcy: oni chcą radykalnych rozwiązań (albo takich, które tylko wydają się radykalne). Dlatego najlepiej kazać strzelać, bo to jakiś konkret, nieprawdaż? A ja mówię, że nic z tego nie będzie, ale w tej sprawie zostanie tylko gorzka satysfakcja, za rok albo dwa. Poza tym jest jak jest, w ochronie przyrody obskurantyzm, populizm ciągle górą. Dlatego na koniec najlepiej oddać głos Mistrzowi, czyli Wojciechowi Młynarskiemu, który śpiewał onegdaj tak:
Przez kolejne grudnie, maje Człowiek goni jak szalony A za nami pozostaje Sto okazji przegapionych Ktoś wytyka nam co chwilę W mróz czy w upał, w zimie, w lecie Szans nie dostrzeżonych tyle I ktoś rację ma, lecz przecież
Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy Jeszcze któregoś rana odbijemy się od ściany Jeszcze wiosenne deszcze obudzą ruń zieloną Jeszcze zimowe śmiecie na ogniskach wiosny spłoną Jeszcze w zielone gramy, jeszcze wzrok nam się pali Jeszcze się nam ukłonią ci, co palcem wygrażali My możemy być w kłopocie, ale na rozpaczy dnie Jeszcze nie, długo nie
Nasz Bór!