Antoni Kostka
Po co nam “gospodarka leśna” (Gazeta Bieszczadzka nr 20/2019)
Zaktualizowano: 9 lis 2019
Jak to, po co, można by się spytać? Pamiętam zdanie wypowiedziane w telewizyjnym reportażu przez inżyniera nadzoru jednego z okolicznych nadleśnictw. Ów pan powiedział ni mniej ni więcej (cytat dokładny), że “...las to jest hodowla drzew. Tak jak w ogródku, czy powiedzmy, ludzi…Musi być zmiana pokoleniowa, w przeciwnym wypadku grozi temu fragmentowi zagłada”. Kiedy usłyszałem tą wypowiedź, pomyślałem, że jest i śmieszna i straszna, jak w starym niecenzuralnym rosyjskim dowcipie o tygrysie, znanym tylko mojemu pokoleniu. Pomijając aspekt ludzki (jako 59-latek nie wiem, czy kwalifikuję się już pod wymuszoną “zmianę pokoleniową” w hodowli ludzi) przerażenie wzbudza myśl, że przedstawiciele Lasów Państwowych tak naprawdę myślą o przyrodzie. Że po prostu ona, biedniutka, nie da sobie rady sama, tak jak nie da rady trawnik, którego się regularnie nie strzyże. Ponieważ nie za bardzo wiem, jak miałaby wyglądać wspomniana “zagłada”, pewnie wybiorę się jeszcze raz do jakiegoś rezerwatu ścisłego, gdzie nie ma gospodarki leśnej. Zgodnie z opinią p. Inżyniera muszą tam pojawiać się już jakieś symptomy hekatomby. Mówiąc serio, siedzę na drewnianym krześle, przy drewnianym stole, więc wiem doskonale, że drewno jest potrzebne, to jest poza dyskusją. Potrzebujemy go dużo i dlatego wysyłamy do lasu ludzi, którzy drzewa wycinają: podoba się to czy nie, ale jest to konieczne dla przeżycia naszej cywilizacji. Może kiedyś wynajdziemy metodę sztucznej fotosyntezy i produkcji drewna w fabrykach ale na razie drzewa są tylko w lasach.
Ale, na miłość boską, nie dorabiajmy do tego jakiejś szemranej filozofii, która mówi, że wycinanie drzew jest czynione “dla dobra” tego lasu. W większości przypadków dobro lasu wymaga pozostawienia go w spokoju, i tyle. Czasem potrzebna jest interwencja, czasem warto przyspieszyć przebudowę drzewostanu, zwłaszcza na terenach porolnych. Ale w miarę dojrzały starodrzew to nie ogródek. Jeśli zaś pozyskujemy drewno, to robimy to wyrządzając w nim jak najmniejszą szkodę. I tym zajmują się nauki leśne i chwała im za to!. Ale jest różnica pomiędzy ”wyrządzaniem jak najmniejszej szkody” “a “czynieniem dobra”. I chyba w tej niemal filozoficznej różnicy zdań, leży pogrzebany pies wszelakich sporów.
Nasz Bór!