Antoni Kostka
O ekologach i ekologistach (Gazeta Bieszczadzka nr 19)
....czyli wyprawa przyrodnika na pole językoznawstwa.
„Ekolodzy powiedzieli, ekolodzy coś zrobili, ekolodzy są tacy a tacy…” pisze znana
bieszczadzka blogerka. I nie tylko ona. Magiczne słowo „ekolog” (czasami pisane w
cudzysłowie) pojawia się w prasie, w codziennych rozmowach, w sieci. Czasem jako
wyraz uznania, czasem jako inwektywa.
Mamy jeszcze oczywiście wersję plus: „pseudo-ekolodzy”, którego to określenia
używają ludzie związani z łowiectwem (bo, oczywiście, prawdziwymi ekologami są
przede wszystkim myśliwi).
I, w końcu, są naukowcy, którzy bezskutecznie przypominają, że ekologia to nauka, a
ekolog, to naukowiec tą dziedzinę uprawiający. Nauka dotyczy faktów i powiązań
pomiędzy nimi a wynikiem działalności naukowej jest wiedza. Lepsza, lub gorsza ale
zawsze wiedza, a nie wiara lub ideologia.
Jednak słowo „ekologia” w języku polskim jest używane przede wszystkim nie jako
określenie dziedziny wiedzy, ale rodzaju aktywności społecznej, wynikającej z
wyznawanych wartości, czyli tego, co dla „ekologa” jest ważne i co motywuje do
działania. Niestety, pomieszanie tych dwóch pojęć skutkuje wielkim bałaganem i
nieporozumieniami. Marzyłbym o tym, żeby w języku polskim istniało rozróżnienie
takie jak w angielskim. Tam jest „ecologist” (uprawia naukę – ekologię) oraz
„environmentalist” (działa na rzecz ochrony przyrody).
W Polsce moglibyśmy umówić się, że istnieją ekolodzy i ekologiści. Jak pisze prof.
January Weiner „Ekolog bada zmiany w przyrodzie, ekologista się nimi przejmuje.
Jako profesor ekologii nie mogę stwierdzić, że mamy chronić motyla niepylaka
apollo. Mogę powiedzieć, jak go chronić, jeśli ktoś chce to robić. A jako obywatel
jestem miłośnikiem przyrody, gotowym jej bronić, aby mieć te swoje rozkosze. Żeby
mi ptaki śpiewały i motyle latały. Albo żeby móc zajrzeć do ściółki i zobaczyć, jak tam
biegają różne bezkręgowce. Które nie każdego zachwycają, ale mnie akurat tak”.
Nie ma szans na zapobieżenie nadchodzącej katastrofie klimatycznej i wielkiemu
wymieraniu, jeśli ograniczymy się tylko do ekologii. Potrzebni są ekologiści, którzy
działają według wartości. A wartościami zajmuje się humanistyka, kultura, religia. Jak
pisze prof. Weiner, „konieczny jest sojusz nauk przyrodniczych z humanistyką.
Naukowcy z dziedzin ścisłych i inżynierowie mogą pokazać konkretne rozwiązania.
Przekonać siedem i pół miliarda ludzi do ich stosowania – to już muszą humaniści.
Oni zajmują się wartościami, a ochrona przyrody jest ochroną wartości.”
No, więc od dziś jestem ekologistą. Nasz Bór!